czwartek, 22 grudnia 2016

Świątecznie

Miotając się między malowaniem ścian w przedpokoju i łazienkach/własnymi "ręcami",gotując/jak ja tego nie znoszę/ potrawy wigilijne udało się zrobić takie malęństwo haftem krzyżykowym.
Zestaw do haftu zawierał wszystko co potrzebne czyli nici,kanwę,igłę ,ramkę .Niestety nie dołączono czasu i dość długo kompletne zestawy leżakują w pudle.Z czterech obrazków udało się zrobić dwa.Jeden dość dawno temu ,został podarowany na okoliczność prezentu pod choinkę i do dziś jest wieszany .Więc chyba prezent był trafiony.
Ten zostaje u mnie a dwa inne poczekają na swoją kolej.

   Wszystkiego co najlepsze na Święta ,pogody  ducha ,zdrowia i wymarzonych prezentów.Niech ten czas będzie szczególny a radość z Bożego Narodzenia pozostanie na dłużej .

piątek, 2 grudnia 2016

Jeden,dwa ,trzy...

Gruby              
 
i jeszcze Zorro,bo czy nie wygląda jakby miał maskę ?

i nieufny Pręgus.
 

wtorek, 29 listopada 2016

Czapka męska

Czapka skończona.Wzór bez wzoru czyli z głowy jako komplet do szalika.
130o druty 3,5mm HH.Włoczka Trekking 6-fach firmy Zitron.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Wachlarze

Mogę uznać ,że kolejny projekt z list rozgrzebańców został skończony.
Leniwa jestem jeśli chodzi o tłumaczenie wzorów więc ucieszyłam się ,że Agnieszka  http://www.intensywniekreatywna.pl/category/razemrobienie/page/2/robi kolejne "razemrobienie" .Miało być szybko i łatwo a było tylko łatwo.Mała ilość oczek na drutach powodowała,że szybko przyrastały kolejne wachlarze.Mniej więcej połowę chusty zabrałam ze sobą w podróż rowerową.I tu nastąpiła przerwa -w czasie urlopu nie przyrosło ani jedno oczko a po powrocie dzierganie zostało wyparte przez prace ogrodowe.
Teraz kiedy wieczory długie a prace ogródkowe zostały odłożone do wiosny wróciłam do mojej poczwarki i udało się .
Niestety aparat nie uchwycił prawdziwych kolorów.No cóż marny ze mnie fotograf.


Włóczka :Alegria Manos del Uruguay druty 3,5mm HH.

środa, 9 listopada 2016

Męski szalik skończony.Tym samym lista ufoków zmniejszyła się o jedną pozycję.Nie jest to wymagający projekt ale i tak cieszy jego ukończenie.
Włóczka to Trekking XXL Zitron tu dawno temu ,nawet bardzo dawno.
Szorstka w motku po wypraniu zyskała na miękkości.Męska szyja nie będzie gryziona,podgryzana a nawet drapana co jest dużym plusem.
Ściągacz 1/1 na drutach 4mm oczywiście HH.
Zużycie :225g

sobota, 5 listopada 2016

Gość codzienny

Codzienny choć zagląda o  różnych porach.Zawsze może liczyć na poczęstunek.To kot sąsiada ale chętnie przychodzi jak tylko usłyszy głosy,otwieraną bramę jest i czeka.Dostał ksywę GRUBY choć pewnie ma inne dużo lepsze kocie imię.Gruby ,nie gardzi niczm co nadaję się do zjedzenia.Czasem przyprowadza drugiego sporo chudszego.Tamnten nie daje się pogłaskać ,jest nieufny.Ten nie boi się nic zwłaszcza jak w ręce mam poczęstunek.

Te sąsiedzkie koty nie cierpią ani głodu ani chodu.Po prostu lubią przyjść się pogościć.

czwartek, 3 listopada 2016

Sorry,taki klimat

Niestety nadciąga zima.Zdjęcie trochę mało oddaje dzisiejszy widok z okna bo pod ręką był tylko telefon ale bystre oko wypatrzy śnieg na górce.Mam nadzieję,że nie jest to jeszcze nie jest to śnieg na stałe ale na wiosnę na tej łysej polanie śnieg stopił się dopiero po wielkanocnych świętach .

piątek, 28 października 2016

Ufoki

Raczej pilnuje żeby nie rozgrzebywać nowych robótek zanim nie skończę poprzedniej.A jednak zdarza się,że mam więcej niż jedną poczwarkę na drutach i tak oto są :

-sweter
 
otulacz
 
szalik męski
 
dwa rękawy a właściwie ich część leżące od dawna chyba jednak do sprucia
 
dwa obrazy haftu krzyżykowego-pierwszy ma niewiele do końca ale schemat pochłonęła
 czarna dziura przy przeprowadzce
 
tu zaledwie początek
 
chusta wachlarzowa ,miała być szybkim urlopowym projektem a wyszło jak zwykle
I tak jak na osobę która nie lubi rozgrzebywać wielu prac na raz całkiem pokaźny zbiór ufoków

poniedziałek, 24 października 2016

Zieleniec

Wyprawa na Zieleniec nie zkończyła się długim spacerem .Zimno potwornie.No cóż czasem trzeba odpuścić i wrócić do domu.Podobno nie ma złej pogody tylko źle ubrani turyści.To prawda!


Taki sobie

Kiedy wyciągam motki czasem pada pytanie z męskich ust:Co robisz? I wtedy pada odpowiedź :taki sobie ,bo nigdy do końca nie wiem co wyjdzie.Niby mam plan/pomysł ale ostateczny efekt czasem nawet mnie zaskakuje.Tym razem również.Miałam użyć tylko motków dropsa ale już w połowie korpusu zorientowałam się że nie starczy włóczki. Merino Extra Fine Drops i Oro Lana Grossa -w sumie 515g włoczek druty 4mm HH.Żeby zniwelować róznicę brązów dół przerabiany był 2 nitkami ze zmianą rzędów 1 na 2 .I tak udało się zrobić jako tako odpowiednio długi sweter a że włoczka trochę rozwlekła się po praniu to dzięki temu nie mam nerek na wierzchu.

poniedziałek, 10 października 2016

Grzybki

Znalazłam takie maluchy. Właściwie to one znalazły mnie na łące pod lasem.Do lasu lubię chodzić na spacery a nie po grzyby bo po pierwsze nie zanam się a po drugie i tak nic nie znajduję.

poniedziałek, 26 września 2016

Maria Śnieżna

Piękna jesienna pogoda zachęca do spacerów.Ruszamy w drogę na Czarną Górę gdzie zostawiamy samochód i maszerujemy szlakiem na http://www.mariasniezna.pl .Spacerkiem maszerujemy na kijach przez lasy nasłuchując odgłosów.Udało się nawet podsłuchać jelenie na rykowisku.O tej porze góry są piękne,chyba najpiękniejsze. Byliśmy tu kilka razy podchodząc na szczyt z różnych stron.Jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało się ,że została wyremontowana droga od Marianówki na sam szczyt co oznacza tylko tyle,że można dojechać samochodem pod sam kościół.Nawet ostani etap został dotknięty łąpą cywilizacji i wyłożony kostką.Szkoda. Miejsce piękne ,widoki też ale nadal tak samo nieprzyjazne turystom i wiernym.Przyjazne tylko zawartości portfela. Lubimy nawiedzać stare kościoły i rozumiemy,że robienie zdjęć z lampą błyskową jest zabronione.Tu nie wolno robić żadnych zdjęć no chyba ,że dostanie się pisemną zgodę na takowe oczywiście za odpowiednią opłatą. Nie czuje tu ducha pobożności raczej oddech ochroniarzy na plecach.Cały urok tego miejsca został zaklęty w mamone.Fakt,miejsce pięknieje z każdym rokiem.Kije,parasolki zostawić trzeba w progu.Dobrze,że można oddychać. W schronisku poniżej turystka opowiadała przez telefon o swoich wrażeniach.Najbardziej zaszokowana była właśnie ochroniarzami.Nie doczytała dużej tablicy,że nie wolno robić zdjęć i naraziła się na ostrą reprymendę.Po mszy poczuła się wyrzucona z kościoła,tak szybko były zamykane kraty.Znamy to miejsce od wielu lat-ten sam ksiądz i te same zwyczaje.

środa, 21 września 2016

Bajka o kunach

Było to tak. Zapragnęliśmy wyprowadzić się z bloku.Rozpoczęły się pszukiwania czegoś odpowiedniego bo budowa"własnymi ręcami"odpadała. Poszukiwania trwały dość długo.W końcu udało się znaleźć.Miejsce super ,widoki też i ilość sąsiadów ograniczona. Negocjacje trwały długo bo zamiany nie są łatwe.W końcu ustalone zostały wszystkie warunki finansowe i logistyczne. Przeprowadziliśmy się . Od pierwszej nocy dochodziły jakieś dziwne stuki ale państwo P.twierdzili ,że to ich pies latający w koło domu hałąsuje.No może i tak.Muszę dodać ,że z poprzedniego miejsca wyprowadziliśmy się ze względu na uciążliwych sąsiadów mieszkających nad nami. Którejś nocy hałas jaki doszedł do sypialni z poddasza był jednoznaczny.To nie pies to COŚ na górze.Wiedzieliśmy,że poddasze jest do skończenia co oznaczało dla nas tylko tyle,że kiedyś w przyszłości trzeba zrobić ścianki ,regipsy itp. Zawołaliśmy dekarza i to był prawdziwy szok.Nowy dom a w nim nieproszeni goście?domownicy?? Intruzi!!Niszczyciele!!!Kuny domowe...małe ,wredne spryciary. Gdyby nie to,że nasze mieszkanie było już w remoncie ucieklibyśmy.Niestety nie było już odwrotu.Szczęście w nieszczęściu,że państwo P. zgodzili się zapłacić za remont dachu.Niestety nie dopilnowali swoich dekarzy.Nie od dziś wiadomo,że "ufaj,kontroluj i wymagaj" to naczelne hasło,które przyświeca wszystkim zlecającym usługę. Ściąganie dachówki,wełny,powłoki paroprzepuszczalnej w środku zimy bo remont miał miejsce na przełomie grudnia/stycznia to nie lada wyzwanie. Przeciągi jakie hulały po poddaszu wyziębiały również dół domu. Już jest po wszystkim co nie znaczy,że nie widać śladów "kuńskich" w koło domu.Biegają nadal ale już nie mają szans wcisnąć się na poddasze.Braki dachówki zostały uzupełnione,miejsca nad rynnami przerobione a do ocieplenia nie użyliśmy wełny.Zadaszenie tarasu zostało przestawione w najdalszy zakątek ogrodu bo służyło jako schody na dach . Jedyne co nam zostało z tych przeżyć to wymówka:to kuny zrobiły,wzięły ,nie odłożyły na miejce ,nie umyły naczyń... Takie pokrętne poczucie humou. To nie był tylko nasz problem,domów z lokatorami jest więcej tylko ludzie o tym nie mówią. Po roku mieszkania nie żałuję niczego.Przykre doświadczenia już się zatarły.Teraz doceniamy każdą chwilę jaką możemy spędzić w domu i ogrodzie.

Zimno...

Na dworze zimno ,coraz zimniej.Wczorajsze poranne 6stC na plusie przypomniało mi o zimie.Wyjęłam "grubasa" i niczym wygłodniały wilk rzuciłam się do roboty.Druty nr 7mm ,producent zaleca 7-8mm,i wio do przodu.Dzisiaj całość sprułam bo jednak za sztywno i za grubo.To ma być otulacz szyjny a nie kołnierz ortopedyczny.Tym razem druty 8mm i staram się nie zaciskać nitki jakby to była szyja kuny niszczącej wełne na poddaszu.Co do historii o kunach ,ślicznych stworzeniach nieszanujących cudzej własności to nie mam najlepszych wspomnień.Ale o tym kiedy indziej...

środa, 14 września 2016

nie wiem

Jeszcze nie wiem czy właśnie takie zestawienie kolorystyczne będzie ostateczne .Na pewno muszę dołożyć COŚ bo zabraknie mi włóczki na skończenie swetra.Jakś tak od zawsze robię mało ekonomicznie.Sweter zaczęty już dość dawno właśnie wrócił do łask.W ogrodzie susza taka,że tylko młot udarowy dałby radę więc jest szansa na dokończenie.

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Znowu rower

Tak,znowu rower.Niedziela to idealny czas na wycieczki rowerowe,korzystam póki jest ciepło bo z nadejsciem zimy ciężko mnie będzie wyciągnąć z domu.Tym razem kierunek Międzylesie a nawet kawałek dalej na granicę do Boboszowa.Trasa biegnie asfaltem więc jest wspólna dla kierowców i miłośników aktywnego wypoczynku.Może nadejdzie taki dzień,kiedy przestaniemy byc traktowani jak powietrze.Ja nie mówię ,że wszyscy ale wystarczy kilku i przyjemność zamienia się w wyzwanie.Wczoraj spotkałam trzech "szybkich i wściekłych" i może to nie dużo ale wystarczy żeby najeść się strachu.Udało sie,cało i zdrowo wróciliśmy do domu.Mam prawko i jeżdzę ale nie udaję ,że jestem na drodze sama .Kiedyś sie to zmieni,kiedyś... W sumie wyszło w obie strony 98,5km w 6,5godz bez pośpiechu,na luzie.Takie dni lubię najbardziej.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Ratusz i maczugi

Takie maczugi cukiniowe czekały na nasz powrót.Może nie są największe ale na glinie jaką mam zamiast ziemi w ogrozie to całkiem spore.Największa ważyła 3kg.Już są w słoikach. Kiedyś miałam plan ale jak wiadomao plany są po to żeby nic z nich nie wyszło.Plan był taki-wykrzyżykować miejsca w których byłam.W gazecie 'kram z robótkami'ukazał się cykl 'najpiekniejsze miejsca w Polsce.Udało się zrobić tylko jedno miejsce i to nie do końca.Ratusz w Sandomierzu niedokończony.

środa, 24 sierpnia 2016

Ciąg dalszy wolnego

Dzień 8-niedziela Najpierw ruiny zamku w Bodzętynie.I dalej wdrogę,do Wąchocka.Odwiedzić sołtysa wszystkich sołtysów.Mąż wybiera drogę bezpieczna co oznacza wyboje i wertepy.W jednym z dowcipów sołtys zwija asfalt na noc i to prawda.Wyboje ,kocie łby i co tam jeszcze powodują podrażnienie skóry.Stanowczo oświadczam ,że tą drogą nie wracam żeby nie wiem co.Wracamy główną drogą. Dytans- 60km Dzień 9-poniedziałek Kolejny wypad rowerowy.Tym razem jedziemy do sanktuarium.Samolot-pomnik katastrofy w Smoleńsku.W podziemiach duży fiat ks.Popiełuszki.Dystans pokonany w tym dniu to 62km. Dzień 10-wtorek Przeprowadzka do Sandomierza.Wyruszamy rano.Po drodze zatrzymujemy się w Opatowie.Postanawiamy zwiedzić podziemia.Ale najpierw obiad.I tu przykra niespodzianka.Dostajemy nie zamówine potrawy.Dziękujemy za "profesjonalną"obsługę i wychodzimy.W końcu najedzeni maszerujemy podziemiami opatowskimi.Na wieczór docieramy do Sandomierza.Długie poszukiwania noclegu w końcu przynoszą rezultat.Zatrzymujemy się na kolejne trzy dni. Dystans dnia to 86km. Dzień 11-środa Rowery zostawiamy ,zasłużyły na wytchnienie.Idziemy w miasto.Szwędamy się po Sandomierzu.Już kiedyś byliśmy ale tylko kilka godzin więc wiele nie widzieliśmy.Zwiedzamy wystawy w zamku,idziemy do wąwozu.Zdjęcia znów ładują sie gdzie chcą.To następna rzecz której muszę się nauczyć.Wszak wiadomo-moje musi być na wierzchu.Wychodzone kilomery niezmierzalne. Dzień 12-czwartek Wyprawa do Stalowej Woli.Testujemy szlak Green Velo.Rany jak ja im zazdroszczę.Szlak Green Velo został podzielony na "królestwa rowerowe" i to prawda cała prawda.Trasa świetnie oznakowana ,miejsca do odpoczynku i cale kilometry bezpiecznych ścieżek.Czasem wyprowadzające na asfalt ale na chwilę po to żeby za chwilę pojawiła się "autostrada" dla pieszych i rowerów. To prawdziwy raj.Jaka szkoda,że tak daleko do tych ścieżek.Niechętnie jeżdżę po wertepach a Kotlina Kłodzka to raczej raj dla rowerzystów górskich,którzy lubią być dodatkowo wytrzepani na wybojach.Podziwiam ale sama nie lubię.Tego dnia udaje nam się zrobić 106km w 6,40godz. Dzień 13-piatek Dystana to 56km w 4,40 Koniec pobytu w Sandomierzu.Obieramy kierunek -do pociągu.W planach mamy jeszcze zajrzeć do Bałtowa.Niestety kolana zaczynają szwankować .Moje prawe mężowskie lewe zaczynają boleć i skrzypieć.W Ostrowcu Świętokrzyskim podejmujemy decyzję o powrocie.Trochę szybciej ale nie ma sensu jechać z bólem.O dziwo na stacji stoi pociąg.Wsiadamy i rusza do Skarżyska Kamiennej.Ruszamy o 13,40 w piatek a do domu docieramy o godz.10 w sobotę.Długo?Fakt ale przesiadkę jeszcze mamy w Katowicach i Wrocławiu.A między pociągami długie godziny oczekiwania na dworcach.Ostatni etap też dwa razy dłuższy bo przez remont torów musimy jechać przez Wałbrzych. PODSUMOWANIE Jeden kapieć w rowerze. Dwa razy użarł mnie owad. Jeden beznadziejny nocleg i jedna beznadziejna obsługa w resturacji w Opatowie. Przejechanych 860km na rowerze i parenaście kilometrów wychodzonych. Sporo spotkanych świetnych ludzi z pasją. Na wadze ubyło trzy kilo. Ani jedno nie przerobione oczko na drutach chociaż robótka jechała w sakwach.Miałam nadzieję ,że uda się w pociągu ale nie było weny.