środa, 21 września 2016

Bajka o kunach

Było to tak. Zapragnęliśmy wyprowadzić się z bloku.Rozpoczęły się pszukiwania czegoś odpowiedniego bo budowa"własnymi ręcami"odpadała. Poszukiwania trwały dość długo.W końcu udało się znaleźć.Miejsce super ,widoki też i ilość sąsiadów ograniczona. Negocjacje trwały długo bo zamiany nie są łatwe.W końcu ustalone zostały wszystkie warunki finansowe i logistyczne. Przeprowadziliśmy się . Od pierwszej nocy dochodziły jakieś dziwne stuki ale państwo P.twierdzili ,że to ich pies latający w koło domu hałąsuje.No może i tak.Muszę dodać ,że z poprzedniego miejsca wyprowadziliśmy się ze względu na uciążliwych sąsiadów mieszkających nad nami. Którejś nocy hałas jaki doszedł do sypialni z poddasza był jednoznaczny.To nie pies to COŚ na górze.Wiedzieliśmy,że poddasze jest do skończenia co oznaczało dla nas tylko tyle,że kiedyś w przyszłości trzeba zrobić ścianki ,regipsy itp. Zawołaliśmy dekarza i to był prawdziwy szok.Nowy dom a w nim nieproszeni goście?domownicy?? Intruzi!!Niszczyciele!!!Kuny domowe...małe ,wredne spryciary. Gdyby nie to,że nasze mieszkanie było już w remoncie ucieklibyśmy.Niestety nie było już odwrotu.Szczęście w nieszczęściu,że państwo P. zgodzili się zapłacić za remont dachu.Niestety nie dopilnowali swoich dekarzy.Nie od dziś wiadomo,że "ufaj,kontroluj i wymagaj" to naczelne hasło,które przyświeca wszystkim zlecającym usługę. Ściąganie dachówki,wełny,powłoki paroprzepuszczalnej w środku zimy bo remont miał miejsce na przełomie grudnia/stycznia to nie lada wyzwanie. Przeciągi jakie hulały po poddaszu wyziębiały również dół domu. Już jest po wszystkim co nie znaczy,że nie widać śladów "kuńskich" w koło domu.Biegają nadal ale już nie mają szans wcisnąć się na poddasze.Braki dachówki zostały uzupełnione,miejsca nad rynnami przerobione a do ocieplenia nie użyliśmy wełny.Zadaszenie tarasu zostało przestawione w najdalszy zakątek ogrodu bo służyło jako schody na dach . Jedyne co nam zostało z tych przeżyć to wymówka:to kuny zrobiły,wzięły ,nie odłożyły na miejce ,nie umyły naczyń... Takie pokrętne poczucie humou. To nie był tylko nasz problem,domów z lokatorami jest więcej tylko ludzie o tym nie mówią. Po roku mieszkania nie żałuję niczego.Przykre doświadczenia już się zatarły.Teraz doceniamy każdą chwilę jaką możemy spędzić w domu i ogrodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz