piątek, 17 listopada 2017

Bliskie spotkanie

Jakiś czas temu na blogu Pimposhki http://www.pimposhka.pl/search?updated-max=2017-11-01T20:56:00Z&max-results=7przeczytałam wpis o trudach i znojach życia na prowincji .
   Jak to źle i strasznie się żyje matkom na prowincji.Sklepy be i wszystko do niczego a raj na ziemi to Anglia.Nie zamierzam sprawdzać czy te ochy i achy mają swoje uzasadnienie ale trochę mnie ruszyło.Nie na tyle żeby zadać sobie trud i skomentować  .Nie postrzegam życia w Polsce jako kary od losu.Akceptuję to jak jest bo wiem,że może być gorzej a nawet dużo gorzej bo "życie to nie bajka a ja nie jestem księżniczką".
Ale do rzeczy.
    Bliskie spotkanie z Pocztą Polską wywołuje u mnie zawsze dreszcz emocji.
    Rzadko korzystam z usług poczty ale czasem muszę nadać paczki.Tak było też wczoraj.Na małej poczcie awaria/nie wiadomo jaka ale drzwi zamknięte na głucho/więc paczuchę musiałam nadać po pracy na poczcie tzw.głównej
    W kolejce 20 osób /kolejka jest jedna/ trzy okienka czynne ,upał że oddechu złapać nie można.
    Stanęłam na końcu i czekam .W końcu słyszę"okienko wolne" więc idę.Paczka opakowana w czarną folię oklejona taśmą szczelnie ,nowy druk wypełniony.Pani bierze paczkę i zaczyna ją "badać".
    Maca i maca a ja stoję jak mumia bo nie bardzo wiem o co tym razem chodzi.Pani podnosi się i wychodzi do koleżanki i coś konsultuje.
"Houston mamy problem"!
   W końcu wraca i słyszę,że warunkowo mi tę paczkę przyjmie .Dlaczego?Bo nie jest zapakowana w karton i paczka owszem jest twarda ale przepisy pocztowe mówią,że powinnam wysłać w twardym opakowaniu czyli w kartonie.
    A gdzie to jest napisane?-pytam.Może zamiast cukierków,ręczników i innych dupereli sprzedawanych w okienku warto powiesić plakat o obowiązkach petentów a najlepiej na drzwiach zewnętrznych umieścić duży napis "SZANOWNY PETENCIE NIE JESTEŚ TU MILE WIDZIANY   "
   Wylazła ze mnie jędza ale nie mogłam powstrzymać języka za zębami .U mnie reakcja jest zawsze bardzo szybka .
    W regulaminie-słyszę w odpowiedzi.
     Czyli gdzie?pytam zaczepnie bo jak na stronie internetowej o ja nie mam czasu na czytanie bzdetów.        Zanim pójdę na pocztę wysłać paczkę powinnam za każdym razem sprawdzać czy mam aktualny druk       /te zmieniają się bardzo często/,czy folia jest odpowiednia bo karton nie może być z napisami no chyba ,że kupiony na poczcie.     
    Demony przeszłości nie opuściły tego miejsca i chyba nigdy nie opuszczą.
    I wychodzi na to,że Pimposhka ma rację.
   
    






poniedziałek, 13 listopada 2017

Sezon rowerowy

Zimno ,coraz zimniej i chyba czas podsumować przejechane km w tym roku.Nie ma tego aż tak wiele i pierwszy raz liczę sezon w całość ale niech będzie.Ciekawość zwyciężyła.
No więc ile tego jest?
Cały sezony to 1830km   .Dla osób jeżdżących regularnie to nie wiele ale ja właściwie jeżdżę tylko w dni wolne od pracy czyli niedziele + urlop,który stanowi lwią część sezonu.

To teraz "jadłospis":
  03.04-suszyna-33,3km,
  06.05-Szalejów-24,5km/03.05-Kłodzko-14,5km/ 14.05.-Ziębice-68,78km/28.05-Henryków 76,5km
  03.06-Strzelin   98km/11.06-Bielawa-104km/15.06-Żelazno-34,8km/18.06-Sonov-76,8km/25.06-         Strzelin-97,29
07-47,28/09.07-78,70/.07-51,88/23.07-80,9/,30.07/urlop-12,10,31.07-104
01.08-87,82/02.08-32,34/03,08-90,/04,08-71,70/05.08-79,51/06.08-95,38/07.08-97,19/08.08-102
09.08-22,95/10.08-12,10/13.08-35,40
01.10-68,72/16.10-30,90
                                         To tyle ile pamiętam ja albo Endomondo.
Niniejszym obiecuję poprawę w przyszłym sezonie.

A dzisiaj pod domem zastałam taki widoczek.Zrobiło się biało .

A jeszcze wczoraj śnieg był tylko na łysej polanie widocznej z okien

 
Zamieniamy więc rowery na kije czyli nordic walking wraca do łask.

                         



                

poniedziałek, 30 października 2017

Kamieniołom

Kamieniołom to skrawek ziemi  na który zostały wysypane otoczaki.Cała masa kamieni,dużych i małych i nawet całkiem malutkie.Wszystkie wylądowały wprost na glinie.
Taka byłą wizja poprzednich mieszkańców i idea była bardzo dobra do czasu kiedy wszechobecne chwasty zaczęły traktować ten kawałek jak swój.
Nie planowałam tej roboty na ten rok ale wiedziałam,że muszę KIEDYŚ  to miejsce oczyścić.Zagospodarować po swojemu bo jakoś mi z tymi kamieniami nie po drodze.
Okazało się,że małżonek będzie  robić z szopki garażowarsztat i kamienie znajdą zastosowanie.Cóż było robić, wyjęłam podstawowy sprzęt "szalonej ogrodniczki".

Łopata,taczka i kilof bez którego ani rusz w kamieniołomach i do dzieła.Glebę mam "urodzajną inaczej"
                             Odrobina czegoś przypominającego ziemię a to żółte to glina.
 
Najpierw kilof służył do ruszenia kamieni ,później wybieranie kamieni,kopanie i znów wybieranie .I tak codziennie po pracy w ramach ćwiczeń na świeżym powietrzu przybliżałam się do celu.
Ta kupka kamienia to mój urobek.

                                                           Teraz odpoczywamy ,ja i skrawek.

poniedziałek, 16 października 2017

Jesień i rower

     Miało już nie być wycieczek rowerowych bo jesień ,bo zimno i takie tam inne wymówki.Ale jak to mówią "nigdy nie mów nigdy".
     Niedziela zapowiadała się pięknie choć rano było bardzo mgliście.W końcu mgła opadła i wyszło piękne słońce.Aż żal siedzieć i gnuśnieć w domu.
Krótka wycieczka z cyklu"w koło komina".
     Najpierw do Kłodzka  później przez Krosnowice na nowo budowaną obwodnicę .Mimo zakazu w niedzielę ruch rowerowy aż miło.
     Nieczynnym fragmentem drogi w budowie dojechaliśmy do naszej wiejskiej dróżki.Żeby wyjechać na nią małżonek pojechał polem a ja spryciula wdrapałam się schodami sapiąc i dysząc.Schody dość strome więc wytaszczenie roweru kosztowało mnie lekką zadyszkę.
Ale byłam pierwsza i wyszłam schodami których podobno nie było.Znaczy małżonek ich nie zauważył a skoro nie widział to znaczy,że ich nie było.Takie czary-mary ,raz są a raz znikają.
Dystans to 30,90k,.temp. .22stC czyli jak na 15.10 super warunki.
To ja poproszę o taką zimę...
Ech ,pomarzyć dobra rzecz.


sobota, 14 października 2017

Kolejne prucie

Sweter dropsowy zwany przez Agnieszkę Wielkim Zygzakiem http://www.intensywniekreatywna.pl/wielki-wrzesniowy-zygzak-czesc-4/  miał powstać dokładnie wg opisu.Złapałam motki alpaki i rozpoczęłam wg wzoru i sugestii Intensywnie Kreatywnej.Już po kilkunastu rzędach wiedziałam,że jeśli będę trwać z uporem osła przy żakardzie to sweter jeśli powstanie to na pewno nie w tym stuleciu.
Jednocześnie przypomniało mi się ,że mam motki mirelli z Włóczek Warmii z którymi nie wiem co zrobić.
Kolor "dzika rzeka"spodobał mi się ale kiedy motki dotarły jakoś nie bardzo wiedziałam co chcę z nich zrobić.Poleżały trochę i teraz do wielkiego zygzaka są wg mnie idealne..
Rozmiar M na drutach 3,25  będzie idealny.No cóż.Po dodaniu wszystkich oczek okazało się,że mam wór  a podkrój pachy jest za krótki.Sweter będzie wrzynał się .
Alternatywą było prucie całości lub korekta na kilku ostatnich rzędach.
Ta druga opcja może niezbyt perfekcyjna pozwoliła na sprucie kilku ostatnich rzędów i takim dodawaniu oczek aby wydłużyć podkrój pachy.
Tym razem prucie kawałka od pachy w dół.

Na boku powstaje drabinka z dziurami a na dodatek jeden bok jest elastyczny a na drugim gdzie krzyżuję nitki z dwóch kłębków tej elastyczności brakuje. 
Nie mam na imię Perfekcja ale taki bubel nawet mnie będzie denerwował,więc pruję.
Tym razem będę krzyżować nitki również z trzeciego kłębka  na obu bokach /po pół rzędu jedną nitką/co pozwoli uzyskać podobne napięcie po obu stronach.
Podoba mi się efekt skosu z tej włóczki więc mimo kolejnego prucia nie odpuszczam.

wtorek, 10 października 2017

Wyprawa do lasu

.Ja na grzyby nie chodzę ale do lasu na spacer chętnie.Nie znam się i nie przepadam za jedzeniem grzybów, ale niektórzy czyli Osobisty Małżonek lubi je zbierać więc poszliśmy do lasu za domem i co nieco przynieśliśmy tak żeby tradycji stało się zadość
Największy okaz znaleziony przez męskie oko

Ja za to znalazłam piękne muchomory ,niejadalne ale przyciągające oko


poniedziałek, 2 października 2017

Ta ostatnia niedziela

Najkrótszy odcinek ścieżki rowerowej dotychczas spotkany.Tylko na moście nad drogą ,jakieś dwieście metrów..
Ciekawe czy kiedyś nastąpi ciąg dalszy.Może zanim przestanę jeździć  ,bo taki czas kiedyś nadejdzie doczekam się tej obiecywanej od lat ścieżki z Kłodzka do Polanicy Zdr.
W Bożkowie perełka z czasów minionych.Zaniedbana jak wiele zabytków na Dolnym Śląsku.
Tym razem nie po drodze było ale warto tu zajrzeć http://poznajpolske.onet.pl/dolnoslaskie/palac-w-bozkowie-piekno-ktore-niszczeje/x6vwb6 .

Całość wycieczki to 68,72km i cicha nadziej ,że zima nie nadejdzie prędko a najlepiej niech tak zostanie aż do wiosny.

czwartek, 28 września 2017

Rabata niewielka

Rabata skończona.Zajęło mi to sporo czasu bo najpierw musiałam zabrać to co wcześniej rosło,nie było tego wiele ale szkoda mi było tak po prostu wyrzucić.
Parę cebulek tulipanów ,pigwowiec .Chwasty zostały usunięte skrawek przekopany.

Żeby uzyskać niewielki pagórek nawiozłam ziemio-glinę .Całość przykryłam czarną włókniną z posypką z kory sosnowej.
Większość roślin z ogródka tylko trawa i hebe zostały zakupione .Ciekawe czy hebe przetrzyma zimę bo wrażliwa jest a u mnie raczej zimą straszne przeciągi.
Pięciornik kwitnący na żółto trochę słabo zniósł przeprowadzkę.
                                                      
I jeszcze rzut okiem na "sąsiadki".

wtorek, 29 sierpnia 2017

Bluzka z Corso


Kiedy zobaczyłam na półkach, oczywiście wirtualnych w e-dziewiarce Corso Lang Yarns wiedziałam,że muszę mieć.W dawnych czasach,czasach miłościwie panującego akrylu często sięgałam po "wynalazki".
Zresztą modne były dzianiny z wykorzystaniem bąbelków,trawki itp.
Bawełna przyszła,zrobiłam próbkę na drutach 5mm ,uprałam,wysuszyłam i z braku czasu odłożyłam motki do szafy.
W tym roku wróciłam do pomysłu prostej bluzki .
Nabrałam oczka wg wyliczeń z próbki .W sumie to nie wiem po co mi była próbka bo one w moim wypadku nie sprawdzają się.Może przyczyną jest to,że próbka na płasko?Druty te same czyli HH z wymienną żyłką .
Zrobiłam spory kawałek zanim zorientowałam się,że robię siatkę na ryby.Oczka luźnie,nierówne zdecydowanie nie po mojemu.
Sprułam i zmieniłam druty na 4,5mm Tym razem było w porządku.
Dobrnęłam do połowy korpusu ,przymierzyłam i ... znowu prucie.Taliowany wór pokutny a ja nie lubię
Delikatny luzik proszę bardzo ale nie pięć rozmiarów.Etap noszenia za dużej odzieży w której próbowałam ukryć sporą  nadwagę mam za sobą.Gwałtownie popsuło mi sie zdrowie a wynikiem było szybkie tycie,w ciągu roku przytyłam 32kg.Trochę trwało zanim udało się mnie naprawić.Nadal nie jestem malutką,drobniutką kobietką bo wzrost słuszny i jeszcze mogłabym zgubić małe co nieco.
Kiedyś nawet w przypływie desperacji pomaszerowałam do dietetyczki.
   "W Pani przypadku będzie trudno ale możemy spróbować/mina mądrali/ , za efekt nie ręczę,może się nie udać-Czyli spędzam w kuchni całe wieki przygotowując wynalazki ,latam na wizyty /oczywiście płatne/ a  jak nie będzie efektów no to "sorry taki klimat". Zważyła mnie twierdząc ,że proporcje mam dobre(he,he...) żadnych badań dodatkowych nie zleciła.Otrzymałam radę,żeby pić olej lniany na czczo. Pił ktoś?
Po tym eksperymencie  wiem dlaczego olej odchudza. Takiego ociężałego żołądka to ja chyba w życiu nie miała.Zero możliwości przełknięcia czegokolwiek innego.Po dwóch tygodniach odpuściłam.
Może to i zdrowe tylko czy dla każdego?Zresztą przychodnia zrezygnowała z usług tej Pani a to też o czymś świadczy.Nie wystarczy napisać w CV "dietetyk kliniczny" .
  Skończyło się na dwóch wizytach-pierwszej i ostatniej.
 Odkąd przestałam się odchudzać a dbam o utrzymanie wagi jest zdecydowanie lepiej.Dieta to taki stan w którym odmawiamy sobie wszystkiego po to żeby po jej ukończeniu rzucić się na te wszystkie zakazane produkty ze zdwojoną siłą.o bo już można cel osiągnięty.I witajcie kilogramy z powrotem!
Więc jadam wszystko na co mam ochotę,oczywiście w rozsądnych ilościach,ruszam się kiedy tylko mogę,nie dla chudnięcia a raczej dla ogólnej kondycji i czasem udaje się przy okazji ,bez wyrzeczeń zgubić  małe co nie co.


Wracając do bluzki- prucie ,tym razem do momentu uzyskania odpowiedniego rozmiaru.
Trochę miałam dość więc całość odłożyłam "na kiedyś". Nic na siłę.
Teraz po powrocie z urlopu poszło jak z płatka.Chwila odpoczynku dobrze zrobiła.
Bluzka skończona.Prezentacja na Kunegundzie.

Dekolt to prost brzeg nałożony na siebie -podobnie jak w bluzkach polo .

Nitka to bawełna Corso firmy Lang Yarns kolor 064 niecałe 8 motków na drutach 4,5mm.












poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Wszysto co dobre

Dobre kończy się szybko.W tym wypadku kilka dni wolnego zleciało szybko.Zbyt szybko.
Wyjeżdżając do Przemyśla obawialiśmy się tylko o pogodę.Niepotrzebnie.Chimeryczne lato zamieniło się w piękne upalne dni.Wiem ,że jakaś część postukała się teraz w czoło.Upał i rowery.
Ale ja naprawdę wolę walczyć z upałem niż z zimnem i deszczem.

Objuczone rowery czekają na pociąg do Wrocławia.Nigdy nie ważymy dodatkowego obciążenia jakie będziemy wieźć.Bo i po co?Szacujemy że to ok.20kg i ta błoga świadomość-nieświadomość nam wystarcza.To nie tylko ubrania na ciepłe,zimne i deszczowe dni.To również zestaw kluczy,dętki czyli zestaw naprawczy.Po zeszłorocznych doświadczeniach na prywatnej kwaterze zabieramy w podróż również śpiwory.Tak na wszelki wypadek.Na szczęście nie było potrzeby ich używania.
Niedzielnym popołudniem docieramy do Przemyśla .Upał nie odpuszcza.38stc o godz.17.
31lipca
Rana po śniadaniu wyruszamy.Odcinek pierwszy do Horyńca Zdr.  

Telefon służący chwilowo za nawigację bo udało nam się zgubić trasę, nadał komunikat ,że jest za gorąco i może się przegrzać.Strzelił focha na 42 km i wyłączył się.Technika jest dobra ale strasznie delikatna .My dajemy radę.Woda idzie jak...woda.
W Radrużu można zwiedzić zespół cerkiewny..Jest późno więc zamknięte.Zresztą w poniedziałki jest zawsze zamknięte.
1sierpnia
Z Horyńca do Zwierzyńca
Tym razem w przeciwieństwie do  wczorajszego dnia więcej lasów które dają chwile wytchnienia.W miejscowości Nowe Brusno drewniana cerkiew w remoncie.

Nawet bociany moczą nogi w jedynej przydrożnej kałuży.
W Józefowie "bajoro" w którym moczymy nogi.Odrobina luksusu w upał.
Widok na rozlewisko w środku lasu.

Ikona też w środku lasu.To Św.Krzysztof
Nocleg na prywatnej kwaterze.Łazienka wspólna dla 2 innych pokoi.Jest stanowisko kuchenne .
2sierpień
Zbaczamy z trasy Green Velo i jedziemy do Zamościa.Być tak blisko i nie zajechać.Nie tylko my tak robimy.Wielu rowerowych turystów zwanych "sakwiarzami" tak robi.Bo Green Velo to nie tylko zaliczanka kilometrów.
Kurtyna wodna cieszy się dużym powodzeniem.

       To leniwy dzień bo przejechaniu trochę ponad 30km mamy czas na zwiedzanie.Porzucamy rowery w hotelu i idziemy zwiedzać.
       Wieczorem nad Zamościem przelatuje burza.
3sierpnia
Zamość -Chełm
Kolejny długi odcinek do pokonania.I kolejny upalny dzień.
Wracamy na trasę naszego szlaku.
Kto myśli ,że Green Velo jest szlakiem w całości ucywilizowanym jest w błędzie.Są odcinki szutrowe ,asfaltowe,piaszczyste gdzie rower wraz z bagażem trzeba pchać nie brakuję też takich smaczków.To krajobraz po wczorajszym deszczu.
Nijak nie pojedziesz.Piaszczysta glina lepi się do kół skutecznie uniemożliwiając jazdę.Dalej ma być lepiej.
Do tego miejsca.
Tu miałam bliskie spotkanie z gruntem.
Chwila nieuwagi i już.Większych strat nie zanotowałam..Podarte spodnie ,zadrapane kolano o siniakach wspominać nie będę.To mniej więcej na 18 km przed Chełmem.
4sierpnia
Odcinek Chełm-Włodawa 
 Droga prowadzi przez miejsce pamięci po obozie w Sobiborze. 
Tu aleja pamięci
Stacja...

O tych miejscach nie można zapomnieć.
5sierpnia
Włodawa-Terespol

6sierpnia
Terespol-Grabarka
Przeprawa promem z " napędem" ręcznym

To długi odcinek.Chyba w tym dniu za długi.Ponad 104km a ostatnie kilometry pod górę.Mniej więcej w okolicach 80km mam dość ale dziewuchy nie płaczą.
Docieramy na Grabarkę.Nocleg mamy zapewniony.Gospodyni jakby miła ale jakaś taka dwuznaczna.Wpuszcza nas do pokoju ale od razu wprowadza reżim.Tego nie wolno,zrób to i to.Nie mam sił żeby spadać stamtąd.Do Siemiatycz niedaleko ale czuję,że nie ujadę już w dniu dzisiejszym ani kilometra.
Po prysznicu siły jakby trochę wróciły.Nawet chwilę rozmawiamy z innym podróżnikami wymieniając się doświadczeniami.W pewnym momencie światło przed domem zostaje zgaszone.Cisza nocna została ogłoszona.
Powiem tak : zapłaciliśmy za dwa łóżka ze śniadaniem i łazienką wspólną z domownikami tyle co za hotel w Terespolu.Z tą różnicą ,że w hotelu byłam sobie panią.Prysznic tak długi jak mi się podoba,pokój z balkonem i klimatyzacją ,lodówką, ręcznikami i przy śniadaniu nikt mi nie patrzył w talerz.
No cóż ,kolejne cenne doświadczenie.

 Cerkiew na Grabarce idziemy zobaczyć rano.Środek można zwiedzać od 10.Spacerujemy wokół i to nam musi wystarczyć.

Decydujemy ,że ominiemy część szlaku z Grabarki przez piaski.Nie mam siły walczyć z piachem przesypującym się przez buty.

7sierpnia
Grabarka-Białowieża
To tak naprawdę pierwszy dzień kiedy sięgam po kurtkę.Jest zimno,niebo z rana ma kolor lekko siny.W okolicach południa chmury znikają.Robi się ciepło ale temperatura już tak nie dokucza.Zanim docieramy do Białowieży jedziemy do króla puszczy:
W miejscowości Gruszki,Guszczewina pomnik https://pl.wikipedia.org/wiki/Danuta_Siedzik%C3%B3wna
A tu jeszcze "zaplątany" wilk z Białowieży

8sierpnia
Białowieża-Supraśl
Na trasie Gródek .Zjechaliśmy żeby ewentualnie zjeść obiad.Niestety oba obiekty barowe skutecznie nas zniechęciły.Sucha bułka i w drogę.Za to cerkiew mają okazałą.
A to cerkiew w Królowym Moście.Nazwa znana z filmu "u Pana Boga w ..."ale widoki kompletnie nieznane z serialowych ujęć.Wykorzystano zabudowę Supraśla.Ale cerkiew warta zobaczenia.
Czy ktoś oglądał"Blondynkę"?
Salon "u Elwirki" mieści się właśnie w Supraślu.

Tym razem zdecydowaliśmy się na nocleg polecany przez Green Velo.To są tzw MPR.Było warto.
Nasze doświadczenia z noclegami na prywatnych kwaterach są różne ale tym razem trafiliśmy super.Pokój z łazienką i kuchnią na wyłączność.Na poddaszu, więc po kolejnym ciężkim dniu należało pokonać parę schodów ale było warto.

9sierpnia
Supraśl-Białystok

Krótki odcinek bo za zadanie mamy zdobyć bilety na pociąg do domu. Niestety okazuje się,że nie ma szans na bilety od niedzieli do wtorku.Kierunek oblężony a ilość miejsc dla rowerów jak zwykle ograniczona.
Niby lato,niby frontem do klienta,wagony nowoczesne a składy mają tylko po kilka miejsc dla rowerów.
Kupuję bilety na następny dzień.Nie ma sensu przedłużać pobytu .


10sierpnia  
Wracamy.Pociąg opóźniony "tylko"o 90minut.Czyli na przesiadkę we Wrocławiu zostaje nam tylko kilka minut.Jeśli nie zdążmy na ten o 23 to następny 5 z hakiem,czeka nas noc na dworcu.Średnia przyjemność.Jedziemy w lekkim napięciu na całe szczęście udaje się zdążyć.
Do Kłodzka docieramy przed pierwszą w nocy w sam środek potężnej burzy .Przeczekujemy na dworcu najgorszy moment ale do domu jeszcze 13km.Cóż robić .Wsiadamy i jedziemy.Połowa miasta nie ma oświetlenia.Ciemno jak diabli.Połamane gałęzie nie ułatwiają nocnej jazdy.Na całe szczęście zmotoryzowanych brak.Zanim docieramy do domu deszcz i pioruny odpuszczają.
Nie na długo ale burza w zaciszu domowym to już zupełnie inna historia.


 
Podsumowanie
"Nasze" Green Velo to w sumie przejechanych i przepchanych 836km /w tym 13 z domu i 13 do domu/w terenie dla nas nowym.Głowna trasa prowadzi przez wiele ciekawych miejsc a dodatkowo w wielu miejscach są odprowadzalniki w równie ciekawe,warte zobaczenia miejsca.Niestety wolne ma to do siebie ,że kończy się zbyt szybko.Na wszystkie atrakcje nie ma czasu.
Sporo fajnych ludzi spotkanych na trasie.Nie mało kobiet choć w zdecydowanej mniejszości Zdarzają się też całe rodziny a niektórzy dodatkowo wiozą czteronożnych pupili.
W ciągu tych 10dni zgubione 3kg piechotą nie chodzi.I wcale głodu nie było a czasem nawet więcej niż pozwalam sobie w domu.