poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Wszysto co dobre

Dobre kończy się szybko.W tym wypadku kilka dni wolnego zleciało szybko.Zbyt szybko.
Wyjeżdżając do Przemyśla obawialiśmy się tylko o pogodę.Niepotrzebnie.Chimeryczne lato zamieniło się w piękne upalne dni.Wiem ,że jakaś część postukała się teraz w czoło.Upał i rowery.
Ale ja naprawdę wolę walczyć z upałem niż z zimnem i deszczem.

Objuczone rowery czekają na pociąg do Wrocławia.Nigdy nie ważymy dodatkowego obciążenia jakie będziemy wieźć.Bo i po co?Szacujemy że to ok.20kg i ta błoga świadomość-nieświadomość nam wystarcza.To nie tylko ubrania na ciepłe,zimne i deszczowe dni.To również zestaw kluczy,dętki czyli zestaw naprawczy.Po zeszłorocznych doświadczeniach na prywatnej kwaterze zabieramy w podróż również śpiwory.Tak na wszelki wypadek.Na szczęście nie było potrzeby ich używania.
Niedzielnym popołudniem docieramy do Przemyśla .Upał nie odpuszcza.38stc o godz.17.
31lipca
Rana po śniadaniu wyruszamy.Odcinek pierwszy do Horyńca Zdr.  

Telefon służący chwilowo za nawigację bo udało nam się zgubić trasę, nadał komunikat ,że jest za gorąco i może się przegrzać.Strzelił focha na 42 km i wyłączył się.Technika jest dobra ale strasznie delikatna .My dajemy radę.Woda idzie jak...woda.
W Radrużu można zwiedzić zespół cerkiewny..Jest późno więc zamknięte.Zresztą w poniedziałki jest zawsze zamknięte.
1sierpnia
Z Horyńca do Zwierzyńca
Tym razem w przeciwieństwie do  wczorajszego dnia więcej lasów które dają chwile wytchnienia.W miejscowości Nowe Brusno drewniana cerkiew w remoncie.

Nawet bociany moczą nogi w jedynej przydrożnej kałuży.
W Józefowie "bajoro" w którym moczymy nogi.Odrobina luksusu w upał.
Widok na rozlewisko w środku lasu.

Ikona też w środku lasu.To Św.Krzysztof
Nocleg na prywatnej kwaterze.Łazienka wspólna dla 2 innych pokoi.Jest stanowisko kuchenne .
2sierpień
Zbaczamy z trasy Green Velo i jedziemy do Zamościa.Być tak blisko i nie zajechać.Nie tylko my tak robimy.Wielu rowerowych turystów zwanych "sakwiarzami" tak robi.Bo Green Velo to nie tylko zaliczanka kilometrów.
Kurtyna wodna cieszy się dużym powodzeniem.

       To leniwy dzień bo przejechaniu trochę ponad 30km mamy czas na zwiedzanie.Porzucamy rowery w hotelu i idziemy zwiedzać.
       Wieczorem nad Zamościem przelatuje burza.
3sierpnia
Zamość -Chełm
Kolejny długi odcinek do pokonania.I kolejny upalny dzień.
Wracamy na trasę naszego szlaku.
Kto myśli ,że Green Velo jest szlakiem w całości ucywilizowanym jest w błędzie.Są odcinki szutrowe ,asfaltowe,piaszczyste gdzie rower wraz z bagażem trzeba pchać nie brakuję też takich smaczków.To krajobraz po wczorajszym deszczu.
Nijak nie pojedziesz.Piaszczysta glina lepi się do kół skutecznie uniemożliwiając jazdę.Dalej ma być lepiej.
Do tego miejsca.
Tu miałam bliskie spotkanie z gruntem.
Chwila nieuwagi i już.Większych strat nie zanotowałam..Podarte spodnie ,zadrapane kolano o siniakach wspominać nie będę.To mniej więcej na 18 km przed Chełmem.
4sierpnia
Odcinek Chełm-Włodawa 
 Droga prowadzi przez miejsce pamięci po obozie w Sobiborze. 
Tu aleja pamięci
Stacja...

O tych miejscach nie można zapomnieć.
5sierpnia
Włodawa-Terespol

6sierpnia
Terespol-Grabarka
Przeprawa promem z " napędem" ręcznym

To długi odcinek.Chyba w tym dniu za długi.Ponad 104km a ostatnie kilometry pod górę.Mniej więcej w okolicach 80km mam dość ale dziewuchy nie płaczą.
Docieramy na Grabarkę.Nocleg mamy zapewniony.Gospodyni jakby miła ale jakaś taka dwuznaczna.Wpuszcza nas do pokoju ale od razu wprowadza reżim.Tego nie wolno,zrób to i to.Nie mam sił żeby spadać stamtąd.Do Siemiatycz niedaleko ale czuję,że nie ujadę już w dniu dzisiejszym ani kilometra.
Po prysznicu siły jakby trochę wróciły.Nawet chwilę rozmawiamy z innym podróżnikami wymieniając się doświadczeniami.W pewnym momencie światło przed domem zostaje zgaszone.Cisza nocna została ogłoszona.
Powiem tak : zapłaciliśmy za dwa łóżka ze śniadaniem i łazienką wspólną z domownikami tyle co za hotel w Terespolu.Z tą różnicą ,że w hotelu byłam sobie panią.Prysznic tak długi jak mi się podoba,pokój z balkonem i klimatyzacją ,lodówką, ręcznikami i przy śniadaniu nikt mi nie patrzył w talerz.
No cóż ,kolejne cenne doświadczenie.

 Cerkiew na Grabarce idziemy zobaczyć rano.Środek można zwiedzać od 10.Spacerujemy wokół i to nam musi wystarczyć.

Decydujemy ,że ominiemy część szlaku z Grabarki przez piaski.Nie mam siły walczyć z piachem przesypującym się przez buty.

7sierpnia
Grabarka-Białowieża
To tak naprawdę pierwszy dzień kiedy sięgam po kurtkę.Jest zimno,niebo z rana ma kolor lekko siny.W okolicach południa chmury znikają.Robi się ciepło ale temperatura już tak nie dokucza.Zanim docieramy do Białowieży jedziemy do króla puszczy:
W miejscowości Gruszki,Guszczewina pomnik https://pl.wikipedia.org/wiki/Danuta_Siedzik%C3%B3wna
A tu jeszcze "zaplątany" wilk z Białowieży

8sierpnia
Białowieża-Supraśl
Na trasie Gródek .Zjechaliśmy żeby ewentualnie zjeść obiad.Niestety oba obiekty barowe skutecznie nas zniechęciły.Sucha bułka i w drogę.Za to cerkiew mają okazałą.
A to cerkiew w Królowym Moście.Nazwa znana z filmu "u Pana Boga w ..."ale widoki kompletnie nieznane z serialowych ujęć.Wykorzystano zabudowę Supraśla.Ale cerkiew warta zobaczenia.
Czy ktoś oglądał"Blondynkę"?
Salon "u Elwirki" mieści się właśnie w Supraślu.

Tym razem zdecydowaliśmy się na nocleg polecany przez Green Velo.To są tzw MPR.Było warto.
Nasze doświadczenia z noclegami na prywatnych kwaterach są różne ale tym razem trafiliśmy super.Pokój z łazienką i kuchnią na wyłączność.Na poddaszu, więc po kolejnym ciężkim dniu należało pokonać parę schodów ale było warto.

9sierpnia
Supraśl-Białystok

Krótki odcinek bo za zadanie mamy zdobyć bilety na pociąg do domu. Niestety okazuje się,że nie ma szans na bilety od niedzieli do wtorku.Kierunek oblężony a ilość miejsc dla rowerów jak zwykle ograniczona.
Niby lato,niby frontem do klienta,wagony nowoczesne a składy mają tylko po kilka miejsc dla rowerów.
Kupuję bilety na następny dzień.Nie ma sensu przedłużać pobytu .


10sierpnia  
Wracamy.Pociąg opóźniony "tylko"o 90minut.Czyli na przesiadkę we Wrocławiu zostaje nam tylko kilka minut.Jeśli nie zdążmy na ten o 23 to następny 5 z hakiem,czeka nas noc na dworcu.Średnia przyjemność.Jedziemy w lekkim napięciu na całe szczęście udaje się zdążyć.
Do Kłodzka docieramy przed pierwszą w nocy w sam środek potężnej burzy .Przeczekujemy na dworcu najgorszy moment ale do domu jeszcze 13km.Cóż robić .Wsiadamy i jedziemy.Połowa miasta nie ma oświetlenia.Ciemno jak diabli.Połamane gałęzie nie ułatwiają nocnej jazdy.Na całe szczęście zmotoryzowanych brak.Zanim docieramy do domu deszcz i pioruny odpuszczają.
Nie na długo ale burza w zaciszu domowym to już zupełnie inna historia.


 
Podsumowanie
"Nasze" Green Velo to w sumie przejechanych i przepchanych 836km /w tym 13 z domu i 13 do domu/w terenie dla nas nowym.Głowna trasa prowadzi przez wiele ciekawych miejsc a dodatkowo w wielu miejscach są odprowadzalniki w równie ciekawe,warte zobaczenia miejsca.Niestety wolne ma to do siebie ,że kończy się zbyt szybko.Na wszystkie atrakcje nie ma czasu.
Sporo fajnych ludzi spotkanych na trasie.Nie mało kobiet choć w zdecydowanej mniejszości Zdarzają się też całe rodziny a niektórzy dodatkowo wiozą czteronożnych pupili.
W ciągu tych 10dni zgubione 3kg piechotą nie chodzi.I wcale głodu nie było a czasem nawet więcej niż pozwalam sobie w domu.



  
 
   

2 komentarze:

  1. Cześć :) Bardzo fajna trasa, wschodu Polski jeszcze nie zwiedzaliśmy rowerowo, na razie w tym roku głównie Dolinę Baryczy (uwielbiam!), a w minionych latach wybrzeże oraz Warmię i Mazury. We wrześniu czeka nas utęskniony urlop i rowerowa wycieczka na GreenVelo, ale w okolicach Sandomierza.
    Wasza trasa bardzo mi się podoba, może gdybysmy mieli dluzszy urlop to wybralibysmy sie rowniez w te okolice :)
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę wam wspaniałych wakacji!. W zeszłym roku jechaliśmy z Sandomierza do Stalowej Woli i z powrotem,więc bardzo krótki odcinek GreenVelo.
      Atrakcji nie braknie również wkoło Sandomierza.
      To nasz trzeci urlop rowerowy i mam nadzieję,że nie ostatni.
      Pozdrawiam Magda.

      Usuń