środa, 24 sierpnia 2016
Ciąg dalszy wolnego
Dzień 8-niedziela
Najpierw ruiny zamku w Bodzętynie.I dalej wdrogę,do Wąchocka.Odwiedzić sołtysa wszystkich sołtysów.Mąż wybiera drogę bezpieczna co oznacza wyboje i wertepy.W jednym z dowcipów sołtys zwija asfalt na noc i to prawda.Wyboje ,kocie łby i co tam jeszcze powodują podrażnienie skóry.Stanowczo oświadczam ,że tą drogą nie wracam żeby nie wiem co.Wracamy główną drogą.
Dytans- 60km
Dzień 9-poniedziałek
Kolejny wypad rowerowy.Tym razem jedziemy do sanktuarium.Samolot-pomnik katastrofy w Smoleńsku.W podziemiach duży fiat ks.Popiełuszki.Dystans pokonany w tym dniu to 62km.
Dzień 10-wtorek
Przeprowadzka do Sandomierza.Wyruszamy rano.Po drodze zatrzymujemy się w Opatowie.Postanawiamy zwiedzić podziemia.Ale najpierw obiad.I tu przykra niespodzianka.Dostajemy nie zamówine potrawy.Dziękujemy za "profesjonalną"obsługę i wychodzimy.W końcu najedzeni maszerujemy podziemiami opatowskimi.Na wieczór docieramy do Sandomierza.Długie poszukiwania noclegu w końcu przynoszą rezultat.Zatrzymujemy się na kolejne trzy dni.
Dystans dnia to 86km.
Dzień 11-środa
Rowery zostawiamy ,zasłużyły na wytchnienie.Idziemy w miasto.Szwędamy się po Sandomierzu.Już kiedyś byliśmy ale tylko kilka godzin więc wiele nie widzieliśmy.Zwiedzamy wystawy w zamku,idziemy do wąwozu.Zdjęcia znów ładują sie gdzie chcą.To następna rzecz której muszę się nauczyć.Wszak wiadomo-moje musi być na wierzchu.Wychodzone kilomery niezmierzalne.
Dzień 12-czwartek
Wyprawa do Stalowej Woli.Testujemy szlak Green Velo.Rany jak ja im zazdroszczę.Szlak Green Velo został podzielony na "królestwa rowerowe" i to prawda cała prawda.Trasa świetnie oznakowana ,miejsca do odpoczynku i cale kilometry bezpiecznych ścieżek.Czasem wyprowadzające na asfalt ale na chwilę po to żeby za chwilę pojawiła się "autostrada" dla pieszych i rowerów.
To prawdziwy raj.Jaka szkoda,że tak daleko do tych ścieżek.Niechętnie jeżdżę po wertepach a Kotlina Kłodzka to raczej raj dla rowerzystów górskich,którzy lubią być dodatkowo wytrzepani na wybojach.Podziwiam ale sama nie lubię.Tego dnia udaje nam się zrobić 106km w 6,40godz.
Dzień 13-piatek
Dystana to 56km w 4,40
Koniec pobytu w Sandomierzu.Obieramy kierunek -do pociągu.W planach mamy jeszcze zajrzeć do Bałtowa.Niestety kolana zaczynają szwankować .Moje prawe mężowskie lewe zaczynają boleć i skrzypieć.W Ostrowcu Świętokrzyskim podejmujemy decyzję o powrocie.Trochę szybciej ale nie ma sensu jechać z bólem.O dziwo na stacji stoi pociąg.Wsiadamy i rusza do Skarżyska Kamiennej.Ruszamy o 13,40 w piatek a do domu docieramy o godz.10 w sobotę.Długo?Fakt ale przesiadkę jeszcze mamy w Katowicach i Wrocławiu.A między pociągami długie godziny oczekiwania na dworcach.Ostatni etap też dwa razy dłuższy bo przez remont torów musimy jechać przez Wałbrzych.
PODSUMOWANIE
Jeden kapieć w rowerze.
Dwa razy użarł mnie owad.
Jeden beznadziejny nocleg i jedna beznadziejna obsługa w resturacji w Opatowie.
Przejechanych 860km na rowerze i parenaście kilometrów wychodzonych.
Sporo spotkanych świetnych ludzi z pasją.
Na wadze ubyło trzy kilo.
Ani jedno nie przerobione oczko na drutach chociaż robótka jechała w sakwach.Miałam nadzieję ,że uda się w pociągu ale nie było weny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz