poniedziałek, 19 czerwca 2017

Pogranicze

Tym razem wycieczka na czeską stronę.Całkiem przyzwoicie się jechało.Sporo bezpiecznych dróg dla rowerzystów.W Sonovie przerwa na posiłek w specjalnie przygotowanym przystanku.Ławka,stojak dla rowerów i dach nad głową chroniący przed słońcem/deszczem.Takie MOR-y spotkaliśmy w zeszłym roku na odcinku Sandomierz -Stalowa Wola.Niestety to rzadkość.W Kotlinie Kłodzkiej takich nie widziałam.W Otowicach mijamy się z autobusem ciągnącym przyczepę dla rowerów.Nasi sąsiedzi są zorganizowani.Nie jakiś busik tylko autobus a w przyczepie wieszaki na rowery.
Rozpoczynamy wspinaczkę do Gajowa.Zsiadam po przejechaniu pierwszego odcinka.Idziemy na piechotę.Ta góra nie dla moich kolan.Jeszcze raz wsiadamy na rowery po to aby po kilkunastu metrach odpuścić.W końcu nie muszę wyjechać.W końcu udaję nam się wydrapać na szczyt.Wsiadamy i zjeżdżamy w dół..Do Radkowa.Drogą na Wambierzyce.Tylko dla pieszych i rowerzystów.Mijamy przystanek rowerowy.Kamienny stół i parę siedzisk.Bez zadaszenia i stojaków na rowery.
Widać Czesi mogą my nie.
W Wambierzycach idziemy na obiad.Kelnerka trochę jakby nas nie zauważa.A może po prostu ma zły dzień.
Na trasie orientuję się ,że nie włączyłam po przewie obiadowej aplikacji Endomondo.A swoją drogą strasznie prądożerna ta zabawa i przed urlopem musimy pomyśleć o power banku.

Dobrze,że licznik rowerowy działa bo lubię wiedzieć ile km przejechałam.
Całość trasy wyniosła 76,8km.

A na pamiątkę bociany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz